Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Aleksander Doba

 

Aleksander Doba (ur. 9 września 1946 w Swarzędzu, zm. 22 lutego 2021 na Kilimandżaro w Tanzanii) – polski inżynier, podróżnik, kajakarz. Jako pierwszy opłynął całe polskie wybrzeże z Polic do Elbląga oraz Polskę po przekątnej z Przemyśla do Świnoujścia. Opłynął kajakiem Morze Bałtyckie i Bajkał. Jako pierwszy człowiek w historii samotnie przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki z kontynentu na kontynent (z Afryki do Ameryki Południowej). W 2015 roku zdobył tytuł „Podróżnika Roku 2015” wybrany przez czytelników National Geographic. 

Tuż przed opublikowaniem wystawy (22.02.2021) dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci Aleksandra Doby, w trakcie jego wyprawy na Kilimandżaro.

 

Poniżej prezentujemy kilka fragmentów z książki Dominik Szczepański, Na oceanie nie ma ciszy: biografia Aleksandra Doby, który przepłynął kajakiem Atlantyk, Warszawa: Agora, 2015.

Spałem tylko w nocy, w dzień nie potrafię, a przydałoby się, bo wtedy upał jest najpaskudniejszy i często nie da się wiosłować. W dzień czuję się, jakbym mieszkał w puszce, którą ktoś naświetla przez lupę. W kabinie jest ciasno. Czasami w myślach nazywałem ją trumienką, tylko to nie do końca dobre określenie, bo w trumnie leży się na plecach, a u mnie na początku wyprawy się nie da. Za dużo w niej rzeczy. Leżałem więc na boku, z podkurczonymi nogami. Po dwóch godzinach budzę się cały mokry. Wyczołguję się wtedy na zewnątrz, by zobaczyć czy nic na mnie nie płynie i czy nie zbliża się burza. Powtarzam tę czynność kilka razy w nocy. Śpię seriami po klikadziesiąt minut. W sumie zbiera się tego kilka godzin dziennie.

Dominik Szczepański, Na oceanie..., str. 56-57

Walka z wiatrem jest tak samo trudna jak zaplanowanie wyprawy. Wybrać się na pół roku ze świadomością, że nic nie będę w stanie po drodze uzupełnić. Nic. Mleczka do kawy, wody, jedzenia, ulubionych powideł od żony, książki czy butli z gazem. Nikt mi tego nie dowiezie, sam nie dokupię. Jeśli o czymś zapomnę, to kolejne miesiące ten brak będzie mnie nawiedzał jak duch. Straszył po nocach. Przypominał się.  Nic tak nie denerwuje jak własna pomyłka. Błędy innych nie zależą ode mnie, nic nie mogę na nie poradzić. Ale swoje wpadki, zapominalstwo, bolą podwójnie.

Dominik Szczepański, Na oceanie..., s. 96


O brzasku, gdy świat jaśnieje, niebo zmienia się w plac zabaw. Najpierw zapala się różnymi kolorami. Odcienie zmieniają się co kilka minut, podświetlają chmury. A te nieustannie zmieniają swoje kształty, a każdy kształt dzieli się na kilka mniejszych figur, a każda z nich ma swój kolor. Najpierw podświetlane jest piętro chmur wysokich, potem średnich – alto-, i niskich - cumulusów. Cirrusy jaśnieją, jakby spod pędzla. Mistrz nakłada na nie subtelnymi muśnięciami krople krystalicznobiałej farby. Wszystko, jakby ktoś barwił to w bardzo estetyczny sposób.

Dominik Szczepański, Na oceanie..., str. 107

Delfiny,rekiny, wieloryby, żółwie, ptaki, ryby różnych rozmiarów odwiedzają mnie i znikają.
Ze słońcem trwamy na posterunku stale
.

Dominik Szczepański, Na oceanie..., str. 54

Zdaję sobie sprawę, że dla wielu ludzi wyprawa przez Atlantyk byłaby olbrzymim cierpieniem, katorgą, i za nic na świecie nie chcieliby się znaleźć w mojej skórze. Ale ja tę skórę lubię. Ta wyprawa jest dla mnie czymś specjalnym (...).

Dominik Szczepański, Na oceanie..., str. 242