Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Samotność pisarzy

Cyprian Kamil Norwid (1821-1883)

 

Norwid o swojej samotności
fragmenty listów

 

[...] Wiem, że zbyt  wielkim może byłoby szczęściem na tej ziemi,  ażeby być zupełnie  zrozumianym od ludzi, ale też tego się spodziewa – że nie powiem: wymaga – od małej bardzo liczby. [...]

List do Marii Trębickiej, Berlin, 11 IV [18]46, [w:] Cyprian Norwid, Listy: 1839-1861, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1971, s. 36 (Pisma wszystkie / Cyprian Norwid; t. 8)

 

[...] Proszę wszakże nie myśleć, jakobym w gnuśną wpadł  i n e r c j ę; owszem, zatrudniony jestem ciągle, lecz jedynie dlatego, abym chwili wolnej nie miał. Samotność, której potrzebuję tak, jak powietrza i napoju, daje obszerne miejsce sztuce, a sztuka jest nieskończoną! – ciągle  można się uczyć. [...]

List do Jana Skrzyneckiego, z Rzymu, 1 lipca 1848, [w:] Cyprian Norwid, Listy: 1839-1861, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1971, s. 64-65 (Pisma wszystkie / Cyprian Norwid; t. 8)

 

 

Pantaleon Szyndler, Portret Cypriana Kamila Norwida, 1882
Muzeum Narodowe w Warszawie
http://cyfrowe.mnw.art.pl/dmuseion/docmetadata?id=5201&show_nav=true

 

[...] Niestety! najpiękniejszą stroną mojej drogi na świecie jest, iż  n i c  n i k t  pomóc mi  n a  t e j  d r o d z e  nie może – a wielu szkodzi!... [...] Posyłam Ci pióra dwa ze skrzydeł moich, a jedno z  P e t e r s b u r g a,  d r u g i e  z  P a r y ż a  - mimo to, że księgarze płacą mi paręset fr. za arkusz rękopismu, a pisarze dytyramby piszą do mnie - biedny – samotny – i rozdzierany bywam – nie pierwszy ja tak i nie ostatni [...]

List do Michała Kleczkowskiego, [Paryż, lipiec 1859], [w:] Cyprian Norwid, Listy: 1839-1861, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1971, s. 387 (Pisma wszystkie / Cyprian Norwid; t. 8)

 

[...] Gdybym mógł jeszcze myśleć o czym więcej, jak o każdym dniu codziennego chleba i zdrowia, i pracy, ażeby nie zdywagować w tym sieroctwie, w którym nikt mnie nie zna  [...] 

List do Marii Trębickiej, Maj 1854, New-York, [w:] Cyprian Norwid, Listy: 1839-1861, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1971, s. 209 (Pisma wszystkie / Cyprian Norwid ; t. 8)

 

Toteż osycha wszystko we mnie, muszę mieć stosunki z ludźmi, którym wierzyć nie mogę, którzy kochać nie dają się, których sądzić nie chcę...[...]
Co mam czynić – gdzie umrzeć?
[...]
Jeśli mię opuścicie, może mi Zbawiciel nie odmówi, że wejdę tu w służbę do zakonu takiego, jaki w Polsce jest, a przynajmniej umrę może w zbliżeniu z cało-boleścią nasz. [...]

List do ks. Aleksandra Jełowickiego, [Nowy Jork, 18 maja 1854], [w:] Cyprian Norwid, Listy: 1839-1861, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1971, s. 215, 216 (Pisma wszystkie / Cyprian Norwid; t. 8)

 

[...] Piszę Wam z posłuszeństwem, jako Kościoła tego urzędnikom, bez którego istnieć bym nie mógł, który jeden był mi zawsze we wszystkich momentach sieroctwa mojego  p r a w d z i w y m  i  z u p e ł n y m [...]

List do ks. Aleksandra Jełowickiego i ks. Piotra Semenenki, [Nowy Jork] 1854, maj, [w:] Cyprian Norwid, Listy: 1839-1861, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1971, s. ​219 (Pisma wszystkie / Cyprian Norwid; t. 8)

 

[...] Tobie zaś piszę, że jestem w Londynie i że tu przebywam od dni kilku, lubo słaby, jednakże dużo zdrowszy od tego, jak byłem w ostatnie czasy w Ameryce, skąd też i  d l a t e g o  w y j e c h a ć  m u s i a ł e m,  i ż   w  t a k ą  p o p a d ł e m  m e l a n c h o l i ę,  k t ó r a  m a ł o  m i ę  o d  o b ł ą k a n e g o  o d r ó ż n i a ł a. [...]
A nie mów tam nikomu o tym wszystkim, ani księżom nawet naszym, których szanuję, ale w n i c z y j e  j u ż  n a  ś w i e c i e  s e r c e  n i e  w i e r z ę. [...]

List do Michała Kleczkowskiego, Londyn, 1854, 14 july, [w:] Cyprian Norwid, Listy: 1839-1861, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1971, s. ​221, 222 (Pisma wszystkie / Cyprian Norwid; t. 8)


 
Ani jednej w tych czasach książki polskiej nie dotykam bez znalezienia w niej, że, skoro tylko możność i tok, i styl, i margines pozwalają, natychmiast mnie uwierzgną i obcasem poczęstują.
Za co?... co?... komu?... wziąłem... SAMOTNIE JAK NIKT całą moją młodość przetuławszy... Co?... komu?... kiedy?... nie dopuściłem - - nie do-milczałem. Kto?... tak samotnie czekał, i czeka, i milczy – jak ja?... kto?... pokażcie... kto?.
.. [...]

List do Józefa Bohdana Zaleskiego, [Paryż, koniec maja 1867], [w:] Cyprian Norwid, Listy: 1839-1861, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1971, s. ​290 (Pisma wszystkie / Cyprian Norwid; 9)

 

[...] Niech mię Pani żałuje, że nie odpisuję Pani, bo gwiazdy, co w tej chwili świecą na niebie, widzą, że nie mogę i że jestem [samotny].
Bo jestem samotny na świecie jak nikt z ludzi, których znam. Tak samotny jestem.
[...]

List do Joanny Kuczyńskiej, [Paryż, wnet po 8 sierpnia 1867]. Pisane po śmierci brata Ludwika, ostatniego bliskiego mu członka rodziny. [W:] Cyprian Norwid, Listy: 1839-1861, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1971, s. ​301 (Pisma wszystkie / Cyprian Norwid; 9)

 

[...] Nie miałem przyjemności zginąć, ale za to miałem inne nieprzyjemności.
Kogo? z rodaków mogę tu brać na świadectwo – kogo? – kiedy przez całe życie moje żadnego nie widziałem przy mnie – żadnego nie widziałem ufającego mocom prawdy  historycznej i obejmującego interes ludzkości.
SAM JESTEM I SAM BYŁEM!

List do Joanny Kuczyńskiej, [Paryż, st. Poczt. 12 listopada 1867], [w:] Cyprian Norwid, Listy: 1839-1861, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1971, s. ​324 (Pisma wszystkie / Cyprian Norwid; 9)

 

[...] Sam jestem podobno że tylko  n i e  d o b i t y m. [...] przeżyłem wygnanie do krańców zaoceanowych – głód – szturm – pożogi – głupstwa ludzkie i ich umarłość. Przez te lata powygasała rodzina w kraju – prawie nikogo nie mam – blisko osiemdziesięcioletnią babkę p. Sobieską [...]

List do Artura Bartelsa, [Paryż], 1 septembra 1875, [w:] Cyprian Norwid, Listy: 1839-1861, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1971, s. ​50-51 (Pisma wszystkie / Cyprian Norwid; 10)

 

Inni o samotnictwie Norwida

 

[...] W listach poeta odkrywa także psychiczne determinanty swojego,  tak często eksponowanego samotnictwa – takie jak romantyczne pragnienie twórczego odosobnienia, nastroje pesymizmu czy melancholii [...]. Ale w sposób szczególny eksponuje samotność wśród ludzi. Zarysowuje się bowiem kolejna [cecha Norwida] [...] – mizantropia. [...] W listach poeta zwraca uwagę na oschłość, nieczułość i obojętność rodaków. Najpierw wobec niego jako człowieka, potem zaś jako poety. [...] 

Mieczysław Inglot, Epistolarny autoportret Cypriana Norwida, [w:] "Studia Norwidiana", 12/13 (1994/1995), s. 68

 

[…] Norwid wielokrotnie określa swoją sytuację mianem samotności, żeby wspomnieć np. tak znamienny fragment jego autobiograficznego wyznania: „Samotny wszedłem i sam błądzę dalej”. Samotność nie jest tu stanem wyreżyserowanym przez poetę, nie ma też nic wspólnego z romantyczną pozą. Jest konsekwencją obustronnego braku zgody między poetą a społeczeństwem w szeregu kwestii społecznych, estetycznych czy moralnych, lecz równocześnie na jej tle nabierają wyrazistości i szczególnego znaczenia te wszystkie świadectwa, które mówią o bliskich związkach Norwida z drugimi ludźmi, przybierających jakże często kształt „poufnego obcowania”. Bogatą dokumentację daje tu sama korespondencja, lecz i znaczną część utworów lirycznych stanowią listy czy przesłania poetyckie do osób bliskich. Mają swoją wymowę też liczne dedykacje, z których wynika, że nieobce było Norwidowi doświadczenie szczerej przyjaźni i wzajemnego zrozumienia. […]

Henryk Siewierski, Słowo o samotności i międzyludzkim obcowaniu, [w:] "Twórczość", 1981, nr 9, s. 101

 

Gabriela Zapolska (1857-1921)

Zapolska o swojej samotności
fragmenty jej listów

[...] Kobieta jest na to stworzona, aby nie szła sama przez życie, a nawet autorki Kasiek i Małaszek o domowym kącie marzą. Tak się zwykle kończy wszystko na świecie, a nawet panna Schultz zrzuciłaby biret z pośpiechem i welon by wsadziła! ażby jej się uszy trzęsły. [...]

[Karolina Schultz, mając 22 lata zdobyła w 1888 r. doktorat na wydziale medycznym w Paryżu.]
List do nie ustalonego adresata, [Kraków], 25 I 1889, [w:] Listy Gabrieli Zapolskiej. T. 1, zebr. Stefania Linowska, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, dr. 1970, s. 76

 

[...] Nie mam nikogo na świecie, jestem sama, bo rodzina mnie nie zna – z mężem się rozwiodłam, dzieci mi umarły. Pomyśl tylko: młoda, z głową palącą się jak pochodnia, z sercem gorącym, z urodą niecodzienną – sama, sama! bez celu w życiu – bez serca, do którego przytulić się choćby chwilę jedną, bez opieki, bez oparcia! A dokoła mnie świat podły, nikczemny – ci „nasi”, którzy kobietę idącą samą przez życie otruć by chcieli, błotem obrzucić, znieważyć, zbezcześcić, a potem kamieniami obrzucić. [...]

List do Marii Szeligi, [Kraków, lato 1889], [w:] Listy Gabrieli Zapolskiej. T. 1, zebr. Stefania Linowska, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, dr. 1970, s.  96

 

 

Julian Fałat, Portret Gabrieli Zapolskiej, 1898
Muzeum Narodowe w Kielcach
https://commons.wikimedia.org/wiki/File:FalatJulian.PortretGabrieliZapolskiej.1898.ws.jpg

 

[...] Ja jestem taka sama na świecie jak ten pies na rozstajnych drogach, który już nie wyje, nie skomli, bo sił nie ma do tego!
   Osiem lat pracuję na siebie! Osiem lat łamię się z losem, z potwarzą, z nędzą, z ludźmi. I siły moje wyczerpały się zupełnie. Życie mi zbrzydło! Cierpię bardzo, wierz mi Pan! Bardzo!
[...]

List do Adama Wiślickiego, [Paryż], 2 I 1890, [w:] Listy Gabrieli Zapolskiej. T. 1, zebr. Stefania Linowska, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, dr. 1970, s. 104

 

[...] Połamało mi się życie w drzazgi, połamało strasznie i Panu powiem ze łzami, że... jestem więcej niż nieszczęśliwa! Nie mam  n i c, krem, trochę urody i to, co wy nazywacie talentem, to niby wiele, ale to w Wigilię Bożego Narodzenia nic mi nie mówi Nic dla mnie nie jest! Nie mam  nic, jestem żebraczką moralną, nie mam domu własnego, rodziny, nikogo! Cierpię w tej chwili jak wygnane szczenię, cierpię bardzo! Bardzo! [...]

List do Adama Wiślickiego, [Paryż, 20 XII 1890], [w:] Listy Gabrieli Zapolskiej. T. 1, zebr. Stefania Linowska, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, dr. 1970, s. 129

 

[...] dla mnie samotność jest zgubą i nieszczęściem z powodu złego stanu mego umysłu i skłonności do melancholii [...]

List do Stefana Laurysiewicza, Garenne-Colombes, 18 VIII [1891], [w:] Listy Gabrieli Zapolskiej. T. 1, zebr. Stefania Linowska, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, dr. 1970, s. 216

 

[...] Czego Ty się dla mnie o teatr boisz? Toż to moja woda, a ja w niej ryba. Sto razy dla mnie gorsza samotność niż teatr. Sto razy mnie to więcej gnębi i rozstraja, a zarazem zdrowie nęka. Ani pisać! Ani pracować! Nic nie mogę. Chodzę jak głupia. Scena mnie zawsze podniecała i podtrzymywała. [...]

List do Stefana Laurysiewicza, [Garenne-Colombes], 31 VIII 1891, [w:] Listy Gabrieli Zapolskiej. T. 1, zebr. Stefania Linowska, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, dr. 1970, s. 222-223

 

[...] Tak mi gorzko, tak mi smutno, jak nigdy w życiu. Co mi po sławie, kiedy szczęścia nie ma. Uwielbienie tłumu, jakie to wystarczające dla p. Sienkiewicza, dla purchawek nadętych i próżnych. Miłość prawdziwą, trwałą i serdeczną znalazłam tam, gdzie mi jej szukać było nie wolno. Wy, wszyscy ci, których mi wolno kochać, nie kochaliście mnie, ale to, co jest dokoła mnie. I dziś dlatego mi tak bardzo samotnie i gorzko. [...]

List do Ludwika Szczepańskiego, [Reichenhall, 19 VII 1898], [w:] Listy Gabrieli Zapolskiej. T. 1, zebr. Stefania Linowska, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, dr. 1970, s. 502-503

 

[...] Nikt nie jest w stanie zmienić swój sposób pojmowania uczucia i przywiązania. Moje pojęcie jest tego rodzaju. Pana – chłodniejsze i obojętniejsze. I to także jest jedną z przyczyn mego obecnego zgnębienia. Widzę, iż  n i k o m u  nie byłam w Krakowie konieczną i  n i k o g o  nie przywiązałam do siebie, pomimo iż, Bóg świadkiem, uczciwie i  gorąco tego pragnęłam. A zobaczycie kiedyś wszyscy, jak bardzo Wam mnie zabraknie! Tylko już będzie za późno, bo mnie taki zawód dobija, a ja smutku znieść nie jestem w stanie. [...] Zbuntowała  się we mnie dusza. Kazałam jej pracować zanadto. Teraz widzę rezultat tej pracy! Dokoła mnie pustka! Nikt mnie nie kocha, nikomu nie jestem potrzebna, chyba dyrektorom do napychania kieszeni!. Za wcześnie jestem taka sama i opuszczona. Mamże się tak dalej wlec smutna i zniechęcona? Ależ to męczarnia nie do zniesienia. I cóż mi z tego? Napisze jeszcze jedną, druga sztukę – ludzie zarobią na mnie pieniądze, ja grać będę, sala będzie pełna. A ja co? czy mam kogo, kto by  m n i e  kochał? kto by mnie naprawdę kochał? Nic – nikogo!
   Och! Skoro się dojdzie do takiego przeświadczenia, to się tak straszno robi, że człowiek boi się sam siebie! Boi się nocy, boi się pozostać sam ze sobą.
   Nie mogę pisać więcej, coraz fatalniejsze zgnębienie mnie ogarnia. Zamykam się w swoim pokoju, kładę się na łóżko, zamykam oczy, aby nic nie widzieć, nie wiedzieć nic, zapomnieć, kim jestem i jak jestem sama!
[...]

List do Stanisława Janowskiego, [Krynica, 31 VII 1899], [w:] Listy Gabrieli Zapolskiej. T. 1, zebr. Stefania Linowska, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, dr. 1970, s. 673-674

 

[...] ja jestem zupełnie sama na świecie, nie mam nikogo. Siostra moja [Konstancja Bielska] pogrążona w egoizmie, brat [Korwin-Piotrowski] to samo. Ojciec, którego jednego kochałam, umarł, matka chora umysłowo, daleko! Jestem sama jedna! Nieraz w rozpaczy chcę sobie odebrać życie, bo nie mam nikogo, słyszysz mnie, nikogo, kto by do mnie dobrym słowem przemówił. [...]

List do Bronisławy Rychter-Janowskiej, [Lwów, 21 VII 1901], [w:] Listy Gabrieli Zapolskiej. T. 1, zebr. Stefania Linowska, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, dr. 1970, s. 805

 

[...] Wszakże sam mi powtórzyłeś: ‘Skoro komu źle, powinien zmienić sobie życie.’ Otóż i ja je zmieniam. Zostaję  s a m a  i to jest owa  p r z e p a ś ć. Nie, to nie jest przepaść. To jest tylko smutek. Ale i tak ja byłam zawsze sama całymi dniami, a moralnie i Ty byłeś sam - i ja także. Chcę i rozchodzę się z Tobą, bo ani Ty, ani ja znieść takiego życia dłużej, ani na chwilę, nie jesteśmy zdolni. Jeszcze parę miesięcy, a nienawiść Twoja do mnie przekroczy normalne granice i nerwy nasze nie wytrzymają.[...]

List do Stanisława Janowskiego, [Lwów, VII 1910], [w:] Listy Gabrieli Zapolskiej. T. 1, zebr. Stefania Linowska, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, dr. 1970, s. 490

 

 

Inni o samotności Zapolskiej

 

[...] Życie Zapolskiej upływało w atmosferze licznych skandali wywoływanych  bądź to treścią jej utworów, bądź też wyborami życiowymi. Pisarka wiązała się z różnymi mężczyznami na krócej lub dłużej, miała wielu kochanków, czasami dwóch jednocześnie, otaczała się ludźmi, którzy nie zawsze okazywali się godni jej zaufania. [...] Zapolska tęskniła jednak za rodzinną stabilizacją, spokojem i poczuciem bezpieczeństwa [...]. Bardzo chciała realizować się jako żona i matka, ale wyraźnie bała się stworzenia z kimś stałego związku. [...]

Bogumiła Kaczmarek, Samotność Gabrieli Zapolskiej: teoria emancypacyjna a praktyka życiowa,  [w:] Samotność - wybór czy los: literatura i kultura, pod red. Beaty Walęciuk-Dejneki i Łukasza A. Wawryniuka. Kraków: Wydawnictwo Aureus; Siedlce: Instytut Filologii Polskiej i Lingwistyki Stosowanej Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego, 2016, s. 102

 

[...] Znamienny jest sposób, w jaki oboje [Zapolska i jej drugi mąż – Stanisław Janowski] postrzegają rozstanie i czas po nim. Dla Janowskiego to początek swobody, niczym nieskrępowanej wolności, dla Zapolskiej to pustka, smutek i samotność. Małżeństwo krępowało swobodę Janowskiego na tyle mocno, że po rozstaniu ulga mieszała się z radością. Zapolską samotność przygnębiała; zawsze przygnębiała. To bolesne uczucie przeradzało się w tęsknotę za czyjąś bliskością, ale osiągnięta czyjaś bliskość szarpała jej nerwy. Źle znosiła samotność i źle znosiła bycie w związku. Sława, dobre i miażdżące recenzje, skandale, romanse – to była wątpliwa rekompensata, tylko pozornie wypełniająca pustkę wokół tej kobiety. [...]

Bogumiła Kaczmarek, Samotność Gabrieli Zapolskiej: teoria emancypacyjna a praktyka życiowa,  [w:] Samotność - wybór czy los: literatura i kultura, pod red. Beaty Walęciuk-Dejneki i Łukasza A. Wawryniuka. Kraków: Wydawnictwo Aureus; Siedlce: Instytut Filologii Polskiej i Lingwistyki Stosowanej Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego, 2016, s. 106

 

[...] Śmierć przed to w przypadku Zapolskiej choroba i samotność, doświadczanie własnego umierania w powolnej agonii i postępującej izolacji. [...] Ubywanie osoby, ciała, krwi pozwala widzieć czas choroby pisarki jako bycie ku śmierci, powolne wycofywanie się z rzeczywistości, nicestwienie. [...] Role życiowe i społeczne ustępują już miejsca doznaniom i przeżyciom, które pisarka sytuuje w przestrzeni pomiędzy milczeniem, osamotnieniem a czekaniem (na śmierć). [...] w przypadku Zapolskiej samotność wobec nadchodzącej śmierci miała charakter  o p u s z c z e n i a. Nikt jej nie towarzyszył – w powolnym konaniu pisarki widoczne było porzucenie, odtrącenie oraz haniebne zaniedbanie. Jej samotność wobec śmierci była więc skandaliczna [...]. Całkowita izolacja i nędza bulwersowały tym mocniej, im bardziej uświadamiano sobie fakt, że Zapolska była pisarką czytaną, popularną, a nawet – rozchwytywaną. [...]

Anna Janicka, Sprawa Zapolskiej: skandale i polemiki. Wyd. 2. Białystok: Katedra Badań Filologicznych "Wschód-Zachód". Wydział Filologiczny Uniwersytetu w Białymstoku, 2015, s. 101-102 (Przełomy, Pogranicza: studia literackie ; 5).

 

Jerzy Szaniawski (1886-1970)

 

[...] Bodaj w roku 1953, wczesną wiosną, samochodem „Expressu Wieczornego”, z panią Karolą Beylin i ojcem [K. I. Gałczyńskim] pojechaliśmy do Zegrzynka. Gdzie na niewielkim wzniesieniu, wśród równie wiekowych drzew stał typowy  klasycystyczny polski dworek. Z tego miejsca rozciągał się wspaniały  widok na rozlaną Narew. W dworku mieszkał samotnie wielki Jerzy Szaniawski, autor, którego dramatów nie widziałam na scenie, pisarz znany mi jedynie z opowieści, jak tylu innych, jak tyle książek, sztuk...
   Szaniawskiego zobaczyłam na wejściowych schodach bielonego ganku. Ubrany w gruby sweter, jakieś wyszarzałe spodnie, trzymał w ręku nieodłączną fajkę. Ale nie dymiła. Dopiero po pewnym czasie ojciec mi powiedział, że po prostu pisarz nie ma tytoniu, bo... „sama rozumiesz”... Zapamiętałam jeszcze przenikliwe niebieskie oczy, wyraziste rysy, dobrą twarz.

Siedzieliśmy w dużym pokoju na parterze. Nie wiem, czy był to pokój pisarza, czy miejsce, w którym przyjmował gości w dawnych dobrych czasach. Teraz wiadomo było powszechnie, że nie przyjmuje nikogo, że unika towarzystwa, że przyjaźni się jedynie ze swoimi psami i kotami. Przylgnęło do niego określenie „dziwak”, „samotnik”... Myślę, że wyborem owej samotności odpowiadał  na wszystkie bzdury, które zarzucano jego sztuce, na swoje przymusowe nieistnienie, które zaczęło się w chwili, gdy pisarz nie przyjął do wiadomości uchwał i decyzji szczecińskiego zjazdu literatów...
   Ze ścian patrzyły na mnie twarze pań i panów o dziwnym, przenikliwym spojrzeniu. Wisiały pomiędzy martwymi naturami, pejzażami, które musiały wyjść spod dobrego pędzla. W tym dużym pokoju, pomimo że panował tu spory nieład, czas jakby stanął w miejscu, tworząc zupełnie niezwykłą atmosferę. Nierealną, bliską dramatom gospodarza.

O czym rozmawiano? Moja pamięć zapisała jeden jedyny wątek. Stanowiła go „Reduta”. Ojciec w niej pracował przez pewien czas, teatr interesował panią Karolinę. Powracało nazwisko Osterwy, warszawskiej premiery „Wesela”, którą reżyserował właśnie ten wielki, ale wonczas mało jeszcze znany aktor. I o tym właśnie opowiadał Jerzy Szaniawski... Mówił cichym głosem, jakby nikogo nie było, jakby powtarzał sobie samemu jakąś opowieść sprzed lat... O skreśleniach cenzury, zakazie wejścia na scenę aktorów z kosami i zastąpieniu ich przez kije, o Panu Młodym zagranym przez reżysera – postaci chłopięcej, będącej samą poezją... O Osterwie, który żył wyłącznie teatrem. Bo teatr – tylko teatr – był jego jedyną odwzajemnioną miłością.

Nie wiem, czy Jerzy Szaniawski mówił wówczas o Osterwie czy o sobie... Splątało się, oddaliło, zmierzchło.

Wielokrotnie później, oglądając spektakle Szaniawskiego, wracała atmosfera tamtego pokoju, spojrzenia portretowanych pań i cichy głos przywołujący przeszłość. Nie istnieje ten pokój. Nie ma owych portretów i pięknych mebli. Zniknął na zawsze stary dworek. Pozostała sztuka Jerzego Szaniawskiego – urzekająca, niedopowiedziana. Sztuka, do której należy wracać.

Kira Gałczyńska, Samotnik z Zegrzynka. [W:] "Rzeczpospolita", 1987, nr 11, s. 4.

 

20-21 stycznia 1949 odbył się Szczeciński zjazd literatów – IV Walny Zjazd Związku Zawodowego Literatów Polskich, po którym narzuconym pisarzom kierunkiem stał się „realizm socjalistyczny” (socrealizm).


[…] Od r. 1949 wszystkie sztuki Szaniawskiego były objęte zakazem wystawiania. Szaniawski zepchnięty na margines  życia literackiego, nie napisał żadnego utworu na zamówienie doktryny socrealistycznej. […] Osamotniony, prowadził Szaniawski bezskuteczne starania o utrzymanie posiadłości [w Zegrzynku], na której rozpoczęto wkrótce proces uwłaszczenia; jego prośby o umorzenie długów były odrzucane. Wobec odmowy przyznania renty, żył w nędzy, a dworek nadal popadał w ruinę. […] W okresie tzw. odwilży zaznaczyła się zmiana polityki władz wobec Szaniawskiego. [Od lat 1954/55 znowu wystawiano jego sztuki, mógł więcej publikować, był nagradzany, dostał w końcu rentę, subwencję na ratowanie dworku]. […] Dworek w Zegrzynku wraz z archiwum Szaniawskiego i jego biblioteką spłonął w r. 1977. […]

Eleonora Udalska, Szaniawski Jerzy, [w:] Polski słownik biograficzny. T. 46, Warszawa; Kraków, 2009-2010, s. 633-639